Część I – narodziny Anioła Ala Capone
W momencie, w którym zbuntowane anioły zmieniały barwę i inne atrybuty dotychczas im przynależne, spadając majestatyczną spiralą od podnóży tronu Niewypowiedzianego w nieznane czasu i przestrzeni, zapanowała w Niebie nerwowa cisza.
Pozostali na Niebiosach, niezależnie od rangi, pełnionej funkcji i odległości od Tego, Który Jest w Każdym Miejscu i Czasie, milczeli zakłopotani.
Nie było kwestią, żeby się nie zgadzali z Decyzją, przeciwnie, popierali jej Mądrość, stanowiącą zawsze i wszędzie, lecz tego co miało teraz być obawiali się najbardziej.
Nie było im dane znać i widzieć wszystkiego co było jest i będzie i w oparciu o tę wiedzę nie bać się tego co nadejdzie.
Bo tak naprawdę ważne miało być dopiero to co miało się zdarzyć, bo do tego momentu jeszcze się prawie nic nie zdarzyło, choć podobno zdarzyło się tak wiele.
Jakaś formuła, wypowiedziana kiedyś Słowami , materializująca się na ich oczach, w Niebo i Ziemię, fundament Wszechświata.
Cały ten Początek wyglądał, owszem , pięknie ale znudził się wszystkim obserwującym gwiezdne fajerwerki szybciej niż z pyłu zdołał powstać zaczątek pierwszej gwiazdy i planety.
Kątem oczu widzieli, że nawet On, Będący Poza Czasem, wykazywał oznaki zniecierpliwienia na powolność działania formuł przezeń stworzonych.
Z braku innych zajęć wszystkim obecnym pozostawała dyskusja o tym, jak kiedyś urządzą Świat, który właśnie materializował się za Jego zgodą i według Jego pomysłu.
Dyskutowali ochoczo i bez końca. Nie było ograniczenia w doborze tematów, w poszukiwaniu ścieżek prowadzących do ostatecznych konkluzji.
Nikt z nich, co prawda , nie wiedział jeszcze dla kogo ten świat tworzą , dla kogo kodeksy praw układają, nikt nie wiedział nawet , czy ten ktoś , kto będzie, zechce ich przemyślenia przyjąć, czy je zrozumie , jednak wkładali w dyskusję całe swe serca.
Szokiem dla wszystkich była Decyzja, że ich przemyślenia niczemu nie będą służyły jako że ten ktoś, kto miał zamieszkać Ziemię, nie dostanie na razie w takim trudzie wypracowanych w kodeksach formuł i wniosków. Zgodnie z Najwyższą Wolą miał on wieść życie beztroskie i bezrefleksyjne w Ogrodzie Eden, przygotowanym właśnie na jego pojawienie się.
Najbardziej zawiedzione było stronnictwo Szatana, uważające się za najlepsze w formułowaniu pytań i w wypracowywaniu odpowiedzi na nie.
Dorobek jego był rzeczywiście znaczący, mimo to nie odbiegał aż tak bardzo od dorobku innych grup aniołów. Fakt ten nie przeszkadzał jednak Szatanowi uważać się prawie za doradcę Tego, Który Rady Nie Potrzebuje.
I wtedy stało się coś niesłychanego. Nie wiadomo, czy czas na dyskusję był zbyt długi, czy jej warunki zbyt komfortowe, czy może promieniowanie tła zbyt intensywnie operowało w ich mózgach, faktem pozostaje, że anioły grupy Szatana postanowiły wyrazić swój sprzeciw wobec Decyzji.
Nie zdążyły.
Usłyszały jedynie straszny głos, niby huk pękającej gwiazdy i trzy słowa „ Idź precz Szatanie wraz z pomiotem twoim”.
Zdarzyło się to , niestety, nad dopiero co powstałą Ziemią i długi warkocz spadających aniołów wyglądał malowniczo na jej tle.
W jednej z grup, które m.in. dyskutowały problem przyjaźni i zobowiązań z niej wynikających był anioł drugiej klasy o numerze kolejnym 289, zwany, nie wiedzieć dlaczego, Stróżem.
Kiedyś trochę przyjaźnił się z Szatanem, potem coś ich poróżniło i zmienił krąg aniołów. Teraz jednak poczuł się zmuszony do wypowiedzenia choć paru słów w jego obronie i w obronie innych wyrzuconych. Zaczął jednak od prośby.
O Ty, który znasz nasze myśli, zanim je jeszcze wymyśliliśmy, zechciej nie gardzić naszą pracą i uwzględnij ją w kształtowaniu Człowieka, którego właśnie tworzysz z prochu Ziemi.
Bóg milczał , co ośmieliło Stróża do dalszych słów
I jednocześnie - muszę to powiedzieć przez uczucie przyjaźni do szatana - , wydaje mi się o Panie, który jesteś przyjacielem dla nieprzyjaciół, że zbyt surowo go potraktowałeś. Wszak on chciał dobrze dla Człowieka. On myślał i być może błądził ale czyż anioł nie może mieć wątpliwości?
Bóg cicho się zaśmiał, widząc, że ten, który miał mieć wątpliwości miał też odwagę, by je wyrazić i rzekł.
Podejdź bliżej, Przyjacielu.
Przyjaźń jest wielką wartością , tak wielką, że twoje nieposłuszeństwo, wyrażane wtedy, gdy jesteś świadom ewentualnej kary musi być uszanowane. Dlatego nie podzielisz losu tych, których bronisz, choć oczywiście kara cię nie minie.
Wyrzucam cię z Nieba na wieczną tułaczkę. Będziesz Stróżu, aniołem dla tych wszystkich, którzy będą ze Mną mieli na pieńku, tych wszystkich popaprańców, nieudaczników, morderców, wodzów, kobiet upadłych, bluźnierców i rewolucjonistów. Pokażesz , co znaczy przyjaźń gdy trudno być przyjacielem, pokażesz wiarę w człowieka, gdy wiarę on sam zabija, pokażesz męstwo, strzegąc tchórzy, miłosierdzie wśród morderców, czystość wśród brudu.
Zaczniesz od najprostszego przypadku, skądinąd pierwszego w ogóle, od Adama i Ewy, których właśnie stworzyłem.
A co do waszych, anielskich pomysłów, to powiem tak.
Pomysły te , daleko niedoskonałe owoce waszych myśli, nie będących Moimi Myślami, uczynię owocami drzewa poznania dobrego i złego, które zasadziłem pośrodku ogrodu Eden.
Nieszczęsny Człowiek, który te zielone owoce uzna za smaczne i się nimi pożywi. Ma jednak szansę, w mądrości, którą mu dałem, naprawiać je i przekształcać do swoich potrzeb.
A teraz spadaj Stróżu.
I spadł. Pośrodku ogrodu Eden.
Niestety było już zbyt późno, by powstrzymać rękę Ewy podającą Adamowi jabłko. Krzyknął jedynie głośno NIE i rozpłakał się po raz pierwszy.
Pozostało i jemu wyjść z Raju i poszukać sobie jakiegoś podopiecznego. Jako że czas nie istnieje dla Tego Który Jest Poza Czasem, przeniósł Anioła Stróża do dobrego roku 1899. Dał mu pod opiekę małego Alphonse z dobrej włoskiej rodziny. Tyle że nie w Italii, a w Chicago.
Część II Młodość Ala
Aniołek idzie jakąś drogą , przy niej tablica z napisem Brooklyn.
Scena I
Anioł Stróż stoi przed tablicą z nazwą ulicy Park Avenue (duże litery) i poniżej małymi literami Brooklyn . Jest rok 1899 . Po ulicy jadą jakieś wozy, dzieciaki biją małego Chińczyka, pada śnieg, pod latarnią stoi prostytutka , obok niej jakiś. Marynarz. W tle dom czynszowy nr 69.
Anioł mówi do siebie
Gdzie mnie znowu przyniosło? Mówią, że to Nowy Świat. Podobno właśnie narodził się jakiś Alphonse w porządnej, pobożnej włoskiej rodzinie. Może tym razem mi się udało dostać dobrą pracę.
Jacyż zadowolenie są Aniołowie od reszty dzieci Gabriele i Teresiny. Mam sygnał, że mają wyjątkowo mało pracy. Rodzice super, tyrają jak woły, kochają i siebie i dzieci, żadnego chamstwa, zboczenia, złodziejstwa, frustracji. Tylko praca, modlitwa i miłość. Jak najbardziej po bożemu.
Dzięki ci, o Panie, za chwilę wytchnienia.
Dom ma nr 69 i jest domem w amerykańskim stylu. Dom czynszowy (schody pożarowe na ścianach) w nim pomieszczenia warsztatu fryzjera - Barber shop – Gabriele Capone, którego właścicielem jest Gabriele Capone ojciec Ala .
W sąsiedztwie mieszkali Włosi Irlandczycy, Niemcy Szwedzi i Chińczycy. Rodzina wyszła z getta włoskiego , w którym żyła na początku. Otoczenie , jego wpływ, miało znaczenie dla dalszych losów Ala jako przywódcy kryminalnego imperium.
Wnętrze domu
Matka gotuje, jest w ciąży, dzieci bawią się jakimiś konikami, ojciec rozmawia z z jednym z synów i uczy go modlitwy „Aniele Bożym stróżu mój, ty zawsze przy mnie stój, rano, wieczór, we dnie , w nocy, bądź mi zawsze ku pomocy, strzeż duszy, ciała mego zaprowadź mnie do żywota wiecznego”
Obok Anioł, pochylony nad małym Alem, mówi do siebie.
Trafiłem na super rodzinę, co prawda ma być aż dziewięć dzieciaków, trochę będzie ciasno i hałaśliwie ale przynajmniej po bożemu. Nie wiem jeszcze nic o moim Alphonse, dopiero go ochrzciłem, no ale skoro najstarszy Vincenzo ma podobno być znanym szeryfem to i mój nie pójdzie na złą drogę.
Scena II
Rok 1902
Widok na ulicę którą matka Teresina Capone prowadzi za rękę Ala, jest w ciąży, dźwiga jakieś torby, trzej starsi synowie lezą za nią (Vincenzo ma 10 lat, Rafaello 8, Salvatore 7). Za Alem idzie Anioł Stróż i robi do niego miny a Al się śmieje. W drzwiach warsztatu stoi Ojciec Gabriele.
Ojciec pyta Teresinę
Gdzie byłaś Teresina, znowu modliłaś się w kościele.
Nie , byłam pokazać Ala Wielebnemu Garofalo, który trzy lata temu go ochrzcił. Pokazałam też starszym chłopcom jak uczą się ministranci, może poślę ich do Wielebnego, by służyli Panu.
Anioł mówi do Ala
Pan Bóg lubi takie dziatki, co słuchają ojca matki, Pan Bóg lubi takie dziatki, co słuchają ojca matki, Pan Bóg lubi….
Al. Powiedz mi lepiej o potworach
Anioł mówi do Ala
Popatrz Al., jakie piękne anioły są we Włoszech, (anioł z polskiego obrazka idący za dwójką dzieci, przechodzących przez mostek) jak będziesz grzeczny, to ja też będę taki piękny i będzie ci miło.
Al. Ale nudzisz, mama mi ciekawsze kawałki do snu opowiada.
Scena III
Ulica Adams Street, hordy chłopaków grających w stickball, bijacych się między sobą , szarpiących dziewczyny za warkocze, Ich matki wracają z zakupami robionymi na wozach stojących na ulicy, wieszają pranie w oknach . Przy ulicy szkoła Public School 7 Mały Al (5 lat)idzie z matką i Aniołem do szkoły. Mama ciągnie Ala za rękę
a Anioł pcha go z tyłu
Mama - Al, musisz się uczyć, musisz być mądry a wtedy będziesz bogaty i sławny.
Anioł – Al, mama ma rację i musisz jeszcze być dobry i pobożny.
Al , płacząc - nie chcę być ani dobry ani pobożny i uczył też się nie będę a bogaty i tak będę, gdy będę pracował.
Anioł - No to kim chciałbyś być i a co chciałbyś robić , może będziesz strażakiem albo policjantem
Al. - Akurat. Wolę być kowbojem co napada na dyliżanse
Scena IV
Szkoła PS 7
Nauczycielkami są zakonnice i młode irlandzkie dziewczyny, niewiele starsze od uczniów. Nauczycielki biją uczniów, uczniowie biją się między sobą.
Al kłóci się z nauczycielką, ona uderza jego, odwraca się, wtedy on uderza ją w plecy. Nigdy nie wraca do szkoły. Ma 14 lat.
Anioł do siebie - Chodzę już do tej szkoły dziewiąty rok. Już jestem tak sponiewierany, opluty, pokopany, obrażony w mym anielskim bycie, że mam dość. Co z tego, że uczą tu też zakonnice irlandzkie skoro dyscypliny nikt nie potrafi utrzymać. A te irlandzkie nauczycielki, co same powinny jeszcze być uczone, zamiast łagodzić tylko wzmagają agresję chłopaków. Muszę mu patrzeć na ręce bo gotów coś głupiego zrobić.
Anioł do Ala – Al , pilnuj się i trzymaj nerwy na wodzy. Widzę, że coś głupiego ci łazi po łbie.
Al - Jest O.K. tylko rzygam już tą wiedzą, po jaką cholerę mi to potrzebne.
Anioł – Nie mów tak, możesz nawet zostać księgowym
Al – Chybaś w tej swojej niebieskości całkiem sfiksował, na co mi być księgowym.
Anioł - Nie wiem, ale coś mi mówi, że może ci się to przydać.
Podchodzi Nauczycielka z zeszytem Ala – Al, ty durniu, zaczniesz się wreszcie uczyć albo zostaniesz jednym z tych bandziorów którzy napadają na sklepy.
Al. – nie mów do mnie durniu , ty suko.
Nauczycielka uderza go w twarz i odchodzi.
Al. podbiega z tyłu, odciągany przez Aniołka, który zapiera się nogami i rękami i wali nauczycielkę w plecy i ucieka ze szkoły
Anioł – biegnie za nim i krzyczy - co ty zrobiłeś, ojciec cię zabije
Al. – musiałem jej przylać , nie będzie irlandzka dziwka obrażać Włocha
Scena V – czas, równolegle ze sceną IV
Rodzina Capone mieszka na 21 Garfield Place. Ta przeprowadzka będzie mieć wpływ na całe życie Ala. Tu spotka gangstera Johnny Torio i swoją żonę Mae.
Torio mieszkał kilka bloków dalej w niepozornym domu. Był prekursorem w modernizacji gangsterstwa. Przekształcił prymitywny reket (wymuszanie haraczy) w korporacyjną strukturę, pozwalającą na rozwój jego biznesu. Lekcje otrzymane od Torio stały się fundamentem gangsterskiego imperium.
AL., jak inni chłopcy spełniał drobne polecenia Torio, z czasem coraz więcej. Jednocześnie podziwiał gangsterów i uczył się, szczególnie jak być przywódcą.
Nauczył się oddzielać życie zawodowe od domowego, zawodowe było brutalne , domowe sielskie. W 1909 r Torio wyjechał do Chicago
Al. Należał do licznych gangów najpierw South Brooklyn Rippers potem do Forty Thieves Juniors i do Five Point Juniore Gangi uliczne były wolnością , ucieczką, oferowały wyładowanie energii. Zbierali się na placach do gry, przewodzili im najsilniejsi
Anioł do siebie – Znowu przeprowadzka. Mam dziwne przeczucie, że zaważy ona na całym życiu mojego podopiecznego. I zmieni je nie tak , jakbym chciał. 21 Garfield Place, dobry adres. Jakbym grał to rzekłbym, oczko. Jakoś blisko stąd do hazardu. A właściwie to dlaczego nie mam wpływu na wybory robione przez ludzi i mogę jedynie łzy lać na ich błędy.
I po sąsiedzku ten Johnny Torio, gangster i łajdak wraz z tą całą gangsterską korporacją. Al patrzy w niego i jego żołnierzy jak w święty obrazek a mnie już zupełnie nie słucha.
Al stoi z Aniołem przed domem Torio , Zamierza wejść do domu, Anioł trzyma go za rękę
Anioł – nie idź do Torio, wczoraj latałeś ze zleceniami tego bandyty, kłamałeś policjantowi o tym kto strzelał a dzisiaj znowu będziesz stał na czatach gdy oni będą robili jakieś świństwa.
Al. – To nie bandyta tylko biznesmen , na dodatek dobry mąż i ojciec. I nie kłamałem tylko broniłem przyjaciela i swojego honoru. Co się w tym niebie uczyli, czy ty nie wiesz co to przyjaźń? No i Tyle mogę się od niego nauczyć, znacznie więcej niż w tej durnej szkole. No i mam kasę.
Co by powiedzieli chłopaki z ferajny, gdybym cię słuchał, świętusiu.
Anioł – To ty nie wiesz co to przyjaźń. Poza tym nie zapominaj o ojcu. Wiesz co on myśli o twoich znajomych
Al. – Rzeczywiście , Ojciec..
Scena VI
Lata 13 - 19
Kontakty z Torią nie spowodowały, że Al nagle się zmienił i wszedł na drogę zła. Nadal mieszkał w domu i robił to, o czym marzył będąc w szkole, o pójściu do pracy i pomocy rodzinie.
Rodzinie powodziło się dość dobrze. Teresa rodziła dalsze dzieci 7 chłopców i dwie dziewczynki. Jedynym zgrzytem było opuszczenie domu przez najstarszego syna Vincenzo (James) który porzucił dom i wyjechał na zachód w 1908 r.
Nikt wtedy nie pomyślałby, że Al. Zostanie gangsterem.
Pracował przez 6 lat, najpierw w fabryce amunicji a potem jako krajacz papieru (?). Był dobrym chłopcem dobrze się zachowującym i towarzyskim. Nie jest prawdą , ze ćwiczył z pistoletem, on wracał na każdą noc do domu do mamy, nie grał ważniaka, był życzliwy, łagodny w mówieniu, przeciętny
Anioł do siebie – wydaje się, że Al się ustatkował po tych durnych chłopięcych latach, pracuje w fabryce, wraca na noc do domu, oddaje matce pieniądze, jest uprzejmy i towarzyskim, nie gra ważniaka, jest życzliwy i łagodny w mówieniu.
Gdybym mu to powiedział w oczy, pewnie wstydził by się sam siebie, nie mówiąc już o reakcji kumpli, z którymi niedawno okradał przekupki.
Mam efekty.
Al – Vincenzo, dlaczego wyjeżdżasz na zachód, będzie mi cię brakowało. Zawsze byłeś kumplem, który umiał zrozumieć i doradzić i tyle razy broniłeś mnie przez Ojcem, nie możesz zostać?
Vincenzo – Mam swoje plany Al, chcę trochę zobaczyć świata i coś dla niego zrobić,
Al – Ktoś mi szepce za uszami, że rodzina będzie z ciebie dumna, że będziesz znany jako człowiek prawy
Anioł do Ala – Zaczynam cię lubić, Al. Jesteś już prawie taki, jakiego sobie wymarzyłem. A twój brat będzie słynnym stróżem prawa.
Scena VII
Zaczął pracować w barze Harvard Inn należącym do Franki Yale.
Jako barman cieszył się dużym powodzeniem u klientów i swego szefa. Pracował też jako kelner. Raz obraził kobietę i jej brat stanął w jej obronie. W bójce ranił Ala trzykrotnie w twarz nożem. Yale obronił go przed zemstą Luki Luciano, do którego się poskarżono i wziął go pod swe skrzydła. Potrzebował żołnierzy , zaczął go uczyć. Oferowali opiekę dla lokalnego biznesu, wymuszał haracze od alfonsów i bukmacherów, dawał pożyczki na duży procent.
Anioł – dzisiaj znowu zmywam garnki w barze Harvard a mój Alphonse bryluje jako kelner. Ma uznanie u szefa i klientów. Tylko co to za szef i co to za klienci. Franki Yale i jego goście gangsterzy. O coś się tam dzieje niedobrego.
Al, kelner do młodej klientki – Ładną masz dupkę , panienko, nie chciałabyś się ze mną umówić,
Towarzysz obrażonej panienki - Precz z łapami, gnoju i zabierz stąd swoje tłuste dupsko .
Al. – rzuca w faceta tacą krzycząc – spieprzaj pedale
Facet wyciąga nóż i rani Ala w twarz – trzy razy
Al do Anioła - gdzie byłeś garkotłuku, zamiast podłożyć nogę temu bandycie tyś wyżerał resztki jadła. Patrz na moją facjatę.
Scena VIII
W tle bar Harvard. Anioł z Alem idą ulicą. Al. zaczepia prostytutkę i idą w trójkę do jakiegoś domu.
Anioł protestuje Ostrzegam cię przed tą dziewczyną, ona jest dla wszystkich więc uważaj bo będziesz miał wielkie kłopoty.
Al – ale najpierw trochę przyjemności. Zamknij się , możesz najwyżej trochę popatrzeć.
Al. kocha się z prostytutką a anioł stoi w kącie odwrócony.
Scena IX
Ślub z Mae Coughlin.
Poznał żonę z dobrej rodziny Mae Coughlin. Miał 19 lar ona 21 . Trudno uwierzyć, że pozwolono jej na ten ślub. W 4 grudnia 1918 roku urodził się syn, Abert Francis Capone jego ojcem Chrzestnym był Jonny Torio. Syn był zarażony syfilisem . Była to wina ojca.
Z żoną i synem przeniósł się do Baltimore i skupił się na legalnej karierze. Zaczął pracować jako zdolny księgowy dla Peter Aiello”s firmy budowlanej . Pracował bardzo dobrze, był zdolny, miał głowę do liczb i był bardzo odpowiedzialny.
Jego legalna kariera skończyła się wraz ze śmiercią ojca 14 grudnia 1920 roku Zabrakło rodzinnego autorytetu. Poczuł się wolny, porzucił zawód księgowego
Za parą młodą stoją dwa anioły, Ala i Mae.
Anioł Ala do siebie – ale mamy szczęście, żona z dobrej rodziny, ładna , bogobojna, cnotliwa, aż trudno uwierzyć, że rodzice dali mu ją za żonę.
Anioł Mae – Co za nieszczęście, jak temu prostakowi oddali moją małą Mae, czuję , że stanie się coś strasznego. I biedne to dziecko, które mu urodzi,
Młoda para wraz z synem przenosi się do Baltimore.
Mae prowadzi dom, Al. pracuje jako księgowy w firmie budowlanej.
W biurze firmy Al odbiera depeszę – Zmarł jego ojciec
Al siedzi oparty o biurko z głową podpartą rękami i płacze.
Mówi do siebie – Krótko żyłeś Tato, tyrałeś całe życie dla żony i 9 dzieci i nawet nie mogłeś się tym życiem nacieszyć. I chciałeś abym żył tak samo jak ty. Nie, takiego życia nie chcę. Nauczyłem się już dużo. Ze swymi umiejętnościami księgowego i praktyką u Yale będę dobrym materiałem dla Torio. Jadę do Chicago, do Johnnego, który rozwinął tam swój biznes i na pewno mnie przyjmie.
Anioł , przy drugi, biurku – Al, zastanów się co robisz. Nie możesz ot tak, wyrzucić całego twojego życia na śmietnik. Nie rób tego przez wzgląd na Ojca.
Al. – Zrobię to właśnie przez wzgląd na niego
Anioł – Ale on tego by nie chciał, zawsze wierzył, że będziesz szedł jego sladem.
Część III
Chicago – przechodzenie na ciemną stronę mocy
Plansza 1
Tablica z napisem Chicago
Drogą jedzie samochód, w jego bagażniku , obok walizek „wetknięty” Anioł stróż Ala.
Anioł - Coraz częściej o mnie zapomina. O mały włos musiałbym latać za nim jak kaczka. Brr.. jak pomyślę o szybowaniu nad tym śmierdzącym automobilem to dostaję skurczu żołądka.
Mijają budynek z szyldem Colosimo’s Cafe
Anioł - Boję się o jego głowę, (widać ją przez tylne okno samochodu) coś mu się w niej całkiem poprzestawiało. Do tej pory jakoś dawałem sobie radę, do spółki z aniołem jego żony – gdzieś się chyba zgubił ? – ale teraz czuję nadciągające kłopoty. Przestał mówić rano pacierz, patrzy poprzez żonę i widzi coś, co zapala ogień w jego oczach a mrozi moje serce.
Dojeżdżają do budynku
Anioł – żeby tylko nie oszalał jak ten gangster Colosimo
Plansza 2
Komentarz.
Od roku 1921, w którym Al. Capone porzucił karierę księgowego i przykładne życie porządnego Włocha, zrobił dużą karierę w gangu Johnny Torio, gangstera, który w tym czasie , po śmierci Big Jima Colosimo, kontrolował tysiące burdeli, domów gry i knajp. Jego zdolności do biznesu sprawiły, że z pracownika stał się szybko wspólnikiem Torio. Sytuacja materialna pozwoliła mu na zakup domu w dobrej dzielnicy.
Dom Ala Capone 7244 Prairie Avenue. W ogrodzie żona Mea i synek Sony . Mea rozmawia z sąsiadką.
Sąsiadka – Jak pani mężowi idzie handel używanymi meblami, chyba dobrze, sądząc po tym, jak się wam wiedzie.
Mea – O , bardzo dobrze nam idzie, mąż zarabia dużo pieniędzy i starcza nam na wszystko. Niedługo sprowadzamy tu resztę rodziny męża. Wie pani, Włosi są bardzo rodzinni a dla mojego Ala rodzina jest ponad wszystko.
Samochodem podjeżdża Al. Wysiadają Al i Anioł
AL. mówi do żony i syna – witaj kochanie, cześć Sony a ty, Anioł, popilnuj mi dodatkowo chłopaka.
Anioł bierze małego na ręce i idzie za Alem i mówi, - Co ci przyszło do głowy Al., przyjaźnić się z tym starozakonnym ortodoksą i gangsterem. Jakiś Jack Guzik, źle mu z oczu patrzy.
Al. - A ty co masz do niego, dobry, wierny druh, muszę go ożenić z naszą dziewczyną to będzie całkiem nasz. Przez niego nawiążę kontakty z żydowskimi gangami, to wielka siła.
Anioł - Mam złe doświadczenia z nimi. Przez nich zawaliłem moją pierwszą robotę. Jak pomyślę o tej Ewie to diabli mnie biorą.
Al. – Nic się nie bój, niedługo przyjeżdżają moi bracia, Frank i Ralph. Razem nikt nas nie pokona.
Anioł – Al., bój się Boga, nie zaczynaj wojny. Za twoje obecna postępki i tak czeka mnie wieczna kara, nie rób więcej nic złego.
Sony - Tatusiu, o czym mówi twój goryl
Al. - Mówi od rzeczy, miał zły dzień.
Plansza 3
Komentarz
Kilka początkowych lat pobytu Ala w Chicago upłynęło we względnym spokoju pomiędzy gangami. Władze miejskie, po zmianach były bardziej odporne na korupcje i Torrio i Capone przenieśli większość swoich operacji poza Chicago, do podmiejskiego Cicero.
Gdy niedługo po otwarciu w Cicero kolejnego burdelu, Torrio wyjechał ze swoją starą matką do Italii, całością spraw gangu zaczął kierować Capone. Bratu Frankowi powierzył kontakty z władzami Cicero . Drugi brat Ralph zajmował się otwarciem burdelu dla robotników. Al zajął się domami gry i wyścigami.
Nadszedł dzień wyborów. Kandydaci popierani przez Capone mieli coraz mniejsze szanse po artykułach o jego działalności, drukowanych w Cicero Tribune.
Salon w którym siedzą Capone, Guzik, w kącie goryl.,
Capone czyta gazetę – Znowu ten gówniany dziennikarz St. John napluł na mnie. Nie daruję gnojowi.
Guzik - Gdzie twój ulubiony goryl, Anioł Stróż, nie widzę go
Capone - Posłałem go z Frankiem, który poszedł negocjować z robolami, żeby ustąpili i poparli naszych w wyborach. Nie chciał iść, bredził, że musi być przy mnie, że Bóg mu kazał i jakoś tak, ale Frank jest dla mnie ważniejszy niż sam Bóg.
Guzik , - Nie wiem, czy dobrze zrobiłeś, Al., stając na drodze Jahwe. Robota robotą i Stwórca nie patrzy nam na ręce jak zarabiamy, ale jak jest zapisane w Księdze, że anioła swego Pan ci da, by cię strzegł, to nie możesz go odstąpić bratu swemu na posyłki.
Capone – wysłałem go na ulicę, bo nudził mnie i wkurzał coraz częściej. Zresztą lepiej wygląda z przystojnym Frankiem niż z moją poharataną gębą. Mam zresztą wrażenie, że prócz niego ktoś mnie jeszcze strzeże równie dobry w tym fachu.
(gdzieś w tle, za Alem niewyraźna sugestia Diabła -ale nie może to być wprost Diabeł, nie może to nawet być wyraźna postać, to musi być ciemna moc)
Wbiega Anioł, zabłocony, poszarpany i obity – Al., zabili Franka. Nie mogłem nic zrobić bo zaczął strzelać do tłumu policjantów.
Obraz, który pokazuje Anioł , w kierunku Franka jedzie kilka samochodów z policjantami po cywilnemu, Frank strzela do nich z pistoletu, oni do niego, przerażony Anioł fruwa bezradnie nad tym wszystkim, z zakrytymi oczami.
Capone – Ty durniu, wszystkie pióra z dupy ci powyrywam. Gdzie twoja moc, dlaczego im oczu skrzydłami nie zasłoniłeś, luf nie powyginałeś. Czemu ognistego miecza nie użyłeś, ty tchórzu, ty kreaturo.
Kible będziesz mył a nie mnie strzegł.
Anioł, przerażony i skulony ze strachu - Miecz przeciw grzesznikom mam a oni prawa bronili.
Capone, z wykrzywioną z wściekłości twarzą – Ale mój brat durniu nikogo nigdy nie zabił. I najbardziej go kochałem. W dupie mam prawo ziemskie a od dzisiaj twoje prawo także.
Guzik, siedzący do tej pory w kącie – Nie bluźnij Al, niech cię rozpacz nie zaślepi bez reszty. Jak potem pójdziesz z Meą i Sanym do twojego włoskiego kościoła, do twojego boga. Musisz dbać o to , co ludzie mówią.
Capone - Masz rację, Jack. …… (myśli) . .. Zrobię mu piękny katolicki pogrzeb.
A ty (mówi do Anioła) , będziesz pięknie wyglądał i płakał tak, żeby ludzie mówili, że nawet anioły nad Frankiem płakały. Ściągnij resztę twoich kumpli, którzy pilnują moich ludzi i przekaż im to.
Plansza 4
Pogrzeb Franka
W pokoju Capone, Guzik, Anioł
Capone mówi do Guzika – Jack, jedziemy do domu pogrzebowego. Wszystko załatwione?
Guzik – Tak, Al. Zamówiłem u Dion O’Baniona kwiaty za 20 tys. baksów. Wyciął pewnie pół dżungli amazońskiej i opróżnił wszystkie kwiaciarnie od Florydy do Chicago. Ludzi też będzie z 20 tysięcy.
Capone do Anioła – A twoje chóry anielskie zaśpiewają zgodnie nad trumną?
Anioł – Robię co mogę, ale dziwnie mało aniołów Stróży twoich ludzi odezwało się na moje wołanie. Czasami mam wrażenie , jakbym sam czuwał nad całym twoim gangiem.
Capone – Pieprzysz. Każdy Włoch ma swojego Anioła więc gdzieś się kręcą w pobliżu. Rusz dupę i szukaj. Co powie moja mama, co powie ksiądz jeśli nie będzie was nad jego trumną. Gdybym mógł, zapłacił bym za was następne 20 tys. Może dam księdzu na tacę?
Anioł – Boję się Al, że za twoimi kumplami przyciągnie jakieś plugastwo i zepsuje nastrój pogrzebu a twoich pieniędzy żaden ksiądz nie dotknie.
Plansza 5
Tłum ludzi przed domem pogrzebowym, wszędzie ogromne ilości kwiatów. Ludzie zatykają nosy, niektórzy mdleją. Anioł, skulony , przemyka się chyłkiem za Capone . Idą szpalerem utworzonym przez czarno ubranych, identycznych brunetów o diablim spojrzeniu. Dopiero za nimi widać najróżniejszy tłum, także gangsterów Capone.
Capone do Guzika – Co do cholery. Co to za ludzi widzę?
Guzik – Jakich ludzi? To nasi chłopcy, nie poznajesz ich?
Capone – Anioł, a ty ich znasz?
Anioł – Tak, znam ich aż za dobrze, czułem, że przyjdą ale nie myślałem, że będzie ich tak wielu.
Capone - Niech to szlak. Żeby tylko mama ich nie widziała, serce by jej pękło.
Jakiś gangster do drugiego – Wiesz Tom, normalnie na pogrzebie śmierdzi trupem i jest o.k. Tutaj zaś jest taki smród od tych kwiatów, że chyba się zrzygam.
Drugi do pierwszego – Capone pewnie tak sobie wyobraził niebo dla Franka. Mnie też bierze na rzyganie. Jeszcze na takim dziwnym pogrzebie nie byłem.
I to przedziwne wycie zamiast śpiewu.
Plansza 6
Przy stoliku siedzi Capone i Anioł. Z tyłu goryle.
Anioł – Cieszę się Al., że nie dałeś się ponieść złości. Pięć tygodni od pogrzebu minęło, w mieście spokój, interesy idą ci dobrze. Tak trzymaj.
Capone – Ty nie wiesz , ile mnie kosztowało być dobrym, nie pomścić brata. Ale mama mnie prosiła. I ten jej klecha.
Wchodzi Guzik. Ma siniec pod okiem, krwawi.
Capone - Co się stało, przyjacielu, twoja młoda irlandzka żona ci dołożyła?
Guzik - Nie mam ochoty na żarty. Chciałem odebrać pożyczkę od Joe Howarda a ten skurwiel napadł mnie z kumplami. To twoje pieniądze, Al.
Capone podrywa się – Jedziemy.
Plansza 7
Bar, przy stoliku siedzi mały skunks, Joe Howard. Gdy wchodzi Capone z ludźmi, chce uciekać.
Capone, trzyma pistolet – Siedź śmierdzielu. Zachciało ci się moich pieniędzy?
Joe Howard do Capone – Alfons.
Capone - Już nie żyjesz. Za chwilę będziesz wył jak zarzynany wieprz.
Anioł – Al., nie rób tego. Pamiętaj co cię uczyłem – będziesz miłował bliźniego swego….
Capone, strzelając – Jak siebie samego, pamiętam. W tej sytuacji wolałbym tak właśnie zginąć, więc spełniłem to przykazanie.
Goryl do ludzi w barze – Niczego nie widzieliście, gdy przyjdzie tu ten pies, William McSwiggin, tropiący naszego szefa.
Plansza 7
Al. zostaje nie koronowanym królem Cicero. W wieku 25 lat, cztery lata po przybyciu do Chicago Capone stanowi siłę, z którą trzeba się liczyć. Kpi sobie z organów ścigania, świadkowie jego zbrodni tracą pamięć, wzrok, mowę. Unika kary a za to uzyskuje rozgłos, którego nigdy wcześniej nie miał. Zrywa z wypracowanym przez Torrio modelem działania w ciszy, bez rozgłosu.
Staje się celem dla innych gangsterów i dla prawników.
Czuje, że następny luksusowy pogrzeb, w którym będzie uczestniczył może być jego własnym pogrzebem. Ale ma przecież swojego Anioła Stróża. Ufa, że znowu mu ujdzie na sucho.
Capone siedzi na werandzie swojego domu , przy nim Mea, Sony i Anioł.
Mea – Al., powiedz mi dlaczego ten handel starymi meblami jest taki niebezpieczny. Gazety piszą, że strzelałeś do kogoś.
Capone- Kłamią, kochanie. Ci co strzelają, siedzą w więzieniu a ja przecież jestem z tobą i z małym. A w handlu meblami jest duża konkurencja.
Mea – Byłam z Sonym u lekarza, bo coś z nim nie tak. Lekarz powiedział, że to skutek syfilisu. Co to za choroba, Al.
Capone- Ten twój lekarz jest głupi. Syf, pardon, syfilis to wstydliwa choroba. Jak takie małe dziecko mogłoby się nią zarazić.
Anioł – Al., nie lekceważ tego. Pamiętasz tę prostytutkę, przed którą cię ostrzegałem. Pewnie ty jesteś chory.
Capone – Ty sukinsynu, jak mnie pilnowałeś? Trzeba było mnie z jej dupy ściągnąć. O Boże, mój mały synek. Ja ci nie daruję.
Wyciąga pistolet i strzela do Anioła Stróża. Na szczęście Aniołowi nic się nie staje, ale czuje, że musi zmienić podopiecznego
I tu, póki co, kończy się wspólna przygoda Ala Capone i Jego Anioła Stróża, który zostaje oddelegowany do innego popaprańca.
Jak autorowi wróci wena, to wróci do Chicago.