Natalia nie lubiła Matematyki. Nie lubiła także zeszytów w kratkę, w
których wpisywało się słupki z liczbami, a na dole, pod kreską , wyniki żmudnych
obliczeń tych słupków. Wszyscy dorośli myśleli, że kratki zeszytu do
Matematyki były w sam raz do tego, by w nie wpisywać liczby. Kratki były po to,
żeby liczby nie wchodziły na siebie i żeby sobie wzajemnie nie przeszkadzały.
Dorośli byli bardzo dumni z siebie i ze swojego wynalazku, kratkowanego zeszytu
dla Matematyki. Natalia wcale jednak nie podzielała ich dobrego samopoczucia.
Dla niej zeszyt w kratkę, gdy tylko do niego popatrzyła, zapełniony był
przeróżnymi dziwnymi rzeczami, które zastępowały liczby w krateczkach. Były tam
domy i zwierzęta, i ludzie, i książki, i słońca, i księżyce. Na kartach zeszytu
do matematyki żyło całe Miasteczko. Gdy Natalia miała dobry humor, bo nie
musiała wpisywać liczb do kratek, opowiadała Mamie o tym Miasteczku, w zeszycie
w kratkę. A było tak;
Za górami, za lasami, za siedmioma miasteczkami, w kraju, w którym rano
zrodzone, spełniają się marzenia dzieci, było sobie Ósme Miasteczko. Było tak
różne od siedmiu poprzednich miasteczek, jak królewna Śnieżka jest różna od
siedmiu krasnoludków.
To Ósme Miasteczko było kolorowe kolorami wyjętymi ze snów dzieci,
kolorami, które barwią dziecięce marzenia, kolorami niewidocznymi dla
dorosłych. Ósme Miasteczko miało domki tak maleńkie, że z trudnością mieściły
się w nich litery, które składają się na wyraz domek. Te maleńkie domki były
zbudowane z krateczek w zeszycie dla Matematyki. Wszystkie krateczki były
wypełnione kolorowymi okienkami z maleńkimi kwiateczkami, wysokimi kominami z
kolorowym dymem i maleńkimi drzwiczkami, przez które wchodziło się do
Tajemnicy.
Bo w każdym maleńkim domku, zbudowanym z krateczek w zeszycie dla Matematyki,
mieszkała Tajemnica, którą znały tylko dzieci. Tajemnica miała miłą twarz i
uśmiechnięte oczy, a w szufladach miała dużo tajemniczych jajek niespodzianek
od złotych kur, które zamykała w innych kratkach.
Tajemnica była już Bardzo Starą Babcią, której dzieci były duże i pojechały
sobie w świat, zostawiając Bardzo Starą Babcię samą, samiutką, jak palec.
Tajemnica znała wszystkie sekrety zakamarków miasteczka i zeszytu dla
Matematyki także. Umiała rozmawiać ze starym szczurem, a na strychu domku
trzymała dwie stare sowy.
Gdy księżyc wisiał na niebie jak stara lampa albo pokrywa od garnka, sowy
siadały na nim i wydłubywały z niego kawałek po kawałku. Dlatego był coraz
mniejszy i mniejszy, aż po pewnym czasie znikał zupełnie.
W pozostałych krateczkach tego miasteczka, w których nie było domku
Tajemnicy, ani trawy, ani słońca, mieszkali najdziwniejsi obywatele miasteczka
(obywatel to jest taki stwór który dba o domeczki miasteczka i jego kwiateczki,
mimo że nikt mu tego robić nie każe i nikt mu za to nie płaci).
Ci obywatele to byli Ciocia i Wujek, i Tata z Mamą, Pani wychowawczyni i
Ksiądz od religii, i koledzy Natalii.
Słońce włożone było w górne krateczki Miasteczka, tam gdzie latały stare
sowy, gdy wybierały się dziobać Księżyc.
A trawa była na samym dole kratkowanej kartki czyli na samym dole
Miasteczka. Tak nisko że dotykała stołu, na którym leżała, a jej korzenie piły
rozlaną na stole herbatę. Po trawie, a właściwie to prawie po stole, jechała
wyzłocona kareta, a w niej dwie księżniczki, Alicja i Wiktoria.
Wiktoria w tej karecie czytała bajkę. Bajka była o maleńkim Miasteczku,
które niespodziane wyrosło na Ósmej stronie zeszytu w kratkę dla Matematyki.
A wyrosło wtedy, kiedy okropna Matematyka nie pozwalała Natalii ani spać,
ani się bawić, ani szyć z gałganków sukienek dla lalek, ani nawet słuchać bajek
Bardzo Starej Babci, która bajek znała ogromną ilość, ale Matematyka nie
pozawalała jej tych bajek dzieciom opowiadać.
I kiedy Natalia wpatrywała się po kolei w każdą krateczkę zeszytu dla
Matematyki, i nie widziała w nich żadnej liczby, tylko najróżniejsze stwory,
najróżniejszych ludzi i najróżniejsze rzeczy, to pomyślała, że w przyszłości
zostanie budowniczym pięknych, małych miasteczek, które będą takie kolorowe,
jak jej wyobraźnia, i takie przyjazne dla dzieci, jak uśmiech Mamy.
A potem pomyślała jeszcze, że to prawda, że Matematyka jest królową nauk.
Wszak nauczyła ją, jak zaplanować najpiękniejsze dla dzieci Ósme Miasteczko. A
potem usnęła. Z nosem w zeszycie w kratkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz