piątek, 22 listopada 2019

Bajka17 - o pięknych pantofelkach




                                                             Produkt z megastore-online.com


Wiktoria z Natalią uwielbiały przebierać się w ubrania swojej Mamy. Wykorzystywały każdą okazję, gdy akurat nie odrabiały lekcji a pogoda nie pozwalała wyjść do zamkowego ogrodu, żeby choć przez chwilę czuć się dorosłymi kobietami, ubrawszy się w Mamy sukienki, buty, korale.

Cóż to była za frajda oglądać w wielkim weneckim lustrze, otoczonym złotymi, rzeźbionymi ramami, swoje roześmiane buzie pod wielkimi kapeluszami, przybranymi kwiatami albo pawimi lub strusimi piórami, koralami a nawet drogimi kamieniami. Jak wspaniale wyglądały dwie młode damy w gronostajowych futrach, lisich szubach, kożuchach z egzotycznych zwierząt albo myśliwskich strojach do jazdy na koniu. Ile radości i śmiechu było przy chodzeniu w wielkich, maminych butach na wysokich obcasach, udekorowanych złotymi klamrami, wyszywanych perełkami i złotymi guzami, zrobionych ze skór najbardziej dziwnych zwierząt, podobno nawet węży.

To były niezapomniane chwile, do których dziewczynki po wielokroć wracały we wspomnieniach i zawsze pragnęły ponownie znaleźć się w garderobie Mamy i buszować po jej wielkich szafach.

Pewnego dnia, pod nieobecność rodziców, dziewczynki ponownie uchyliły ciężkie drzwi garderoby, zapaliły światło i nie niepokojone przez kogokolwiek zaczęły przygotowania do zabawy. Tym razem postanowiły znaleźć coś niezwykłego, czego jeszcze nigdy nie na siebie ubrały. Postawiły krzesło na stole i Natalia wspięła się wysoko, prawie pod sufit i otworzyła małą szafkę, do której jeszcze nigdy nie zaglądały. Niewiele w niej było, jakieś rękawiczki, mocno zniszczone, peleryna z czerwonego atłasu, mały kapelusik, o ileż skromniejszy od wszystkich, które mama posiadała i piękna sukienka. W samym kąciku szafki stały małe, piękne pantofelki wyszywane szlachetnymi kamieniami o różnych barwach i wielkości. Nie wiedzieć czemu właśnie one bardo zaciekawiły Natalię i postanowiła je wyjąć i przymierzyć. Gdy już miała to zrobić, zauważyła, że to co wyglądało jak wielkie, drogocenne kamienie, przyszyte po dwa do każdego pantofelka, zamrugało jakby jeden do drugiego i popatrzyło na Natalię. W tym spojrzeniu nie było strachu ani wrogości, a raczej tylko ciekawość i jakby nadzieja. Pantofelek stojący po prawej stronie znienacka szepnął do Natalii: weź nas stąd a nie pożałujesz. Natalia najpierw trochę się przestraszyła i byłaby spadła z krzesła i stołu, gdyby nie chwyciła się wielkiego kandelabru, zwisającego z sufitu. Gdy już opanowała strach, zbliżyła dłonie do pantofelków i wzięła jeden delikatnie i z pewną obawą. Potem spróbowała wziąć drugi, ale to nie było już takie proste. Zauważyła, że pantofelek ma podeszwę wysmarowaną smoła i ta smoła przykleiła go do dna szafki. Musiała włożyć nieco siły i na dodatek starać się nie spaść na podłogę, ale po dłuższej chwili się udało i drugi pantofelek też był w jej rękach. Powolutku zeszła na podłogę, położyła pantofelki i obie z Wiktorią usiadły obok ich. Dziewczynki patrzyły na pantofelki a pantofelki patrzyły na dziewczynki. Tak przynajmniej się im zdawało.

Przymierzamy? – zapytała Wiktoria która nie widziała kłopotów Natalii. Spróbujmy – powiedziała ostrożnie Natalka – i obie założyły po jednym pantofelku. Pasowały jak ulał. Było to bardzo dziwne, bo mama była dorosłą osobą i wszystkie jej buty, które dziewczynki wcześniej próbowały ubierać, spadały im z nóg. A te akurat nie. Próbowały zrobić kilka kroków, szły bez problemów. Próbowały zakręcić się na palcach, też szło im świetnie. Czyżby mamie urosły stopy? – zapytała Natalia. To raczej niemożliwe.

Nad głowami dziewczynek, wpatrzonymi w pantofelki, rozległ się znienacka głos Mamy, która niespodziewanie wróciła wcześniej do domu. Co, przygotowujecie się do swojego pierwszego balu? – zapytała Mama uśmiechając się wyrozumiale.

Dziewczynki nie straciły rezonu i zapytały mamę – czy ty byłaś w nich na swoim pierwszym balu? Tak – odpowiedziała Mama. Tam waśnie poznałam waszego Tatę. A dlaczego jeden pantofelek jest ubrudzony smołą? – zapytała Natalia. Bo ja pamiętam, że tak było w bajce o Kopciuszku. I w tym momencie Natalii załamał się głos. Czyżbyś ty była Kopciuszkiem, Mamusiu? – zapytała ze łzami w oczach. Czyżbyś ty pracowała u złej macochy, myła gary i zamiatała podłogę? Nie, to niemożliwe – wykrzyknęła i rozpłakała się głośno.

Co cię ta zasmuciło, córeczko? – zapytała Mama. Owszem, byłam Kopciuszkiem ale trochę innym niż ten z bajki. Ja także, jak każda dziewczyna, czekałam na mojego królewicza, najprzystojniejszego i najdzielniejszego na świecie i się doczekałam. Ten królewicz okazał się być waszym Tatą. Wy także czekacie na swoją miłość, na swojego księcia lub królewicza, który przyjedzie kiedyś, odszuka was i będziecie razem całe życie. I on także będzie najprzystojniejszy i najdzielniejszy na świecie. I także będziecie miały swój pierwszy bal, i kolejny, i kolejny, i może coś na nim zgubicie albo zapomnicie, i ten ktoś będzie was szukała długo, aż znajdzie. Może właśnie zgubicie pantofelek, tak jak mnie się to przydarzyło, albo rękawiczkę. A potem będziecie tę zgubioną rzecz, ten pantofelek albo rękawiczkę trzymać przez całe życie na pamiątkę jak coś najcenniejszego.

Dziewczynki słuchały zamyślone i oczami wyobraźni widziały już te swoje pierwsze bale, tych swoich książąt, i te swoje zgubione pantofelki. O macosze, złej i krzykliwej, nie myślały, bo przecież miały Mamę.

kot Horacy siedział pod szafą i wszystko to słyszał.

Stało się to wtedy, gdy składał akurat odę dwudziestą czwartą i słowa Mamy podpowiedziały mu treść jednej ze zwrotek.

Wymruczał cicho te słowa:
O, tam się nigdy nie znęca macocha
Nad pasierbami swoimi;
Posażna żona męża stale kocha
I go nie zdradza z innymi.
Wielkim posagiem są rodziców cnoty,
Niewiast ozdobą wstyd złoty,
Małżeńskich węzłów zrywać się nie ważą,
Bo za to srogo ich karzą

Co tam mruczysz, Horacy? – zapytała Mama, ale jak zwykle nie otrzymała odpowiedzi. Zwróciła się wiec do dziewcząt i powiedziała: A te pantofelki włóżcie z powrotem tam, gdzie były. Inaczej mogą uciec, a wtedy nie wiadomo, co by się mogło stać. Lepiej nie kusić losu. To w końcu są cudowne pantofelki. I są tylko moje, nawet jeśli pasują na stopy moich córek. Swoje własne, cudowne pantofelki otrzymacie kiedyś od waszej dobrej wróżki. Dobranoc, dziewczynki. ,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz