Produkt
z megastore-online.com
Wiktoria
z Natalią uwielbiały przebierać się w ubrania swojej Mamy. Wykorzystywały każdą
okazję, gdy akurat nie odrabiały lekcji a pogoda nie pozwalała wyjść do
zamkowego ogrodu, żeby choć przez chwilę czuć się dorosłymi kobietami, ubrawszy
się w Mamy sukienki, buty, korale.
Cóż
to była za frajda oglądać w wielkim weneckim lustrze, otoczonym złotymi,
rzeźbionymi ramami, swoje roześmiane buzie pod wielkimi kapeluszami,
przybranymi kwiatami albo pawimi lub strusimi piórami, koralami a nawet drogimi
kamieniami. Jak wspaniale wyglądały dwie młode damy w gronostajowych futrach,
lisich szubach, kożuchach z egzotycznych zwierząt albo myśliwskich strojach do
jazdy na koniu. Ile radości i śmiechu było przy chodzeniu w wielkich, maminych
butach na wysokich obcasach, udekorowanych złotymi klamrami, wyszywanych
perełkami i złotymi guzami, zrobionych ze skór najbardziej dziwnych zwierząt,
podobno nawet węży.
To
były niezapomniane chwile, do których dziewczynki po wielokroć wracały we
wspomnieniach i zawsze pragnęły ponownie znaleźć się w garderobie Mamy i
buszować po jej wielkich szafach.
Pewnego
dnia, pod nieobecność rodziców, dziewczynki ponownie uchyliły ciężkie drzwi
garderoby, zapaliły światło i nie niepokojone przez kogokolwiek zaczęły
przygotowania do zabawy. Tym razem postanowiły znaleźć coś niezwykłego, czego
jeszcze nigdy nie na siebie ubrały. Postawiły krzesło na stole i Natalia
wspięła się wysoko, prawie pod sufit i otworzyła małą szafkę, do której jeszcze
nigdy nie zaglądały. Niewiele w niej było, jakieś rękawiczki, mocno zniszczone,
peleryna z czerwonego atłasu, mały kapelusik, o ileż skromniejszy od
wszystkich, które mama posiadała i piękna sukienka. W samym kąciku szafki stały
małe, piękne pantofelki wyszywane szlachetnymi kamieniami o różnych barwach i
wielkości. Nie wiedzieć czemu właśnie one bardo zaciekawiły Natalię i
postanowiła je wyjąć i przymierzyć. Gdy już miała to zrobić, zauważyła, że to
co wyglądało jak wielkie, drogocenne kamienie, przyszyte po dwa do każdego
pantofelka, zamrugało jakby jeden do drugiego i popatrzyło na Natalię. W tym
spojrzeniu nie było strachu ani wrogości, a raczej tylko ciekawość i jakby
nadzieja. Pantofelek stojący po prawej stronie znienacka szepnął do Natalii:
weź nas stąd a nie pożałujesz. Natalia najpierw trochę się przestraszyła i
byłaby spadła z krzesła i stołu, gdyby nie chwyciła się wielkiego kandelabru,
zwisającego z sufitu. Gdy już opanowała strach, zbliżyła dłonie do pantofelków
i wzięła jeden delikatnie i z pewną obawą. Potem spróbowała wziąć drugi, ale to
nie było już takie proste. Zauważyła, że pantofelek ma podeszwę wysmarowaną
smoła i ta smoła przykleiła go do dna szafki. Musiała włożyć nieco siły i na
dodatek starać się nie spaść na podłogę, ale po dłuższej chwili się udało i
drugi pantofelek też był w jej rękach. Powolutku zeszła na podłogę, położyła
pantofelki i obie z Wiktorią usiadły obok ich. Dziewczynki patrzyły na pantofelki
a pantofelki patrzyły na dziewczynki. Tak przynajmniej się im zdawało.
Przymierzamy?
– zapytała Wiktoria która nie widziała kłopotów Natalii. Spróbujmy –
powiedziała ostrożnie Natalka – i obie założyły po jednym pantofelku. Pasowały
jak ulał. Było to bardzo dziwne, bo mama była dorosłą osobą i wszystkie jej
buty, które dziewczynki wcześniej próbowały ubierać, spadały im z nóg. A te
akurat nie. Próbowały zrobić kilka kroków, szły bez problemów. Próbowały
zakręcić się na palcach, też szło im świetnie. Czyżby mamie urosły stopy? –
zapytała Natalia. To raczej niemożliwe.
Nad
głowami dziewczynek, wpatrzonymi w pantofelki, rozległ się znienacka głos Mamy,
która niespodziewanie wróciła wcześniej do domu. Co, przygotowujecie się do
swojego pierwszego balu? – zapytała Mama uśmiechając się wyrozumiale.
Dziewczynki
nie straciły rezonu i zapytały mamę – czy ty byłaś w nich na swoim pierwszym
balu? Tak – odpowiedziała Mama. Tam waśnie poznałam waszego Tatę. A dlaczego
jeden pantofelek jest ubrudzony smołą? – zapytała Natalia. Bo ja pamiętam, że
tak było w bajce o Kopciuszku. I w tym momencie Natalii załamał się głos.
Czyżbyś ty była Kopciuszkiem, Mamusiu? – zapytała ze łzami w oczach. Czyżbyś ty
pracowała u złej macochy, myła gary i zamiatała podłogę? Nie, to niemożliwe –
wykrzyknęła i rozpłakała się głośno.
Co
cię ta zasmuciło, córeczko? – zapytała Mama. Owszem, byłam Kopciuszkiem ale
trochę innym niż ten z bajki. Ja także, jak każda dziewczyna, czekałam na
mojego królewicza, najprzystojniejszego i najdzielniejszego na świecie i się
doczekałam. Ten królewicz okazał się być waszym Tatą. Wy także czekacie na
swoją miłość, na swojego księcia lub królewicza, który przyjedzie kiedyś,
odszuka was i będziecie razem całe życie. I on także będzie najprzystojniejszy
i najdzielniejszy na świecie. I także będziecie miały swój pierwszy bal, i
kolejny, i kolejny, i może coś na nim zgubicie albo zapomnicie, i ten ktoś
będzie was szukała długo, aż znajdzie. Może właśnie zgubicie pantofelek, tak
jak mnie się to przydarzyło, albo rękawiczkę. A potem będziecie tę zgubioną
rzecz, ten pantofelek albo rękawiczkę trzymać przez całe życie na pamiątkę jak
coś najcenniejszego.
Dziewczynki
słuchały zamyślone i oczami wyobraźni widziały już te swoje pierwsze bale, tych
swoich książąt, i te swoje zgubione pantofelki. O macosze, złej i krzykliwej,
nie myślały, bo przecież miały Mamę.
kot Horacy
siedział pod szafą i wszystko to słyszał.
Stało
się to wtedy, gdy składał akurat odę dwudziestą czwartą i słowa Mamy
podpowiedziały mu treść jednej ze zwrotek.
Wymruczał
cicho te słowa:
O,
tam się nigdy nie znęca macocha
Nad
pasierbami swoimi;
Posażna
żona męża stale kocha
I
go nie zdradza z innymi.
Wielkim
posagiem są rodziców cnoty,
Niewiast
ozdobą wstyd złoty,
Małżeńskich
węzłów zrywać się nie ważą,
Bo
za to srogo ich karzą
Co
tam mruczysz, Horacy? – zapytała Mama, ale jak zwykle nie otrzymała odpowiedzi.
Zwróciła się wiec do dziewcząt i powiedziała: A te pantofelki włóżcie z
powrotem tam, gdzie były. Inaczej mogą uciec, a wtedy nie wiadomo, co by się
mogło stać. Lepiej nie kusić losu. To w końcu są cudowne pantofelki. I są tylko
moje, nawet jeśli pasują na stopy moich córek. Swoje własne, cudowne pantofelki
otrzymacie kiedyś od waszej dobrej wróżki. Dobranoc, dziewczynki. ,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz