Babcia dzieci króla Horacego była Dobrą Wróżką. Była także mamą króla. To oczywiście było kiedyś, przed laty. Gdy dzieci były jeszcze całkiem małe i siedziały wokół Babci opowiadającej im bajki, ona powiedziała, że za klika dni musi wyjechać w długą podróż i nie wie kiedy wróci. Być może, że nie wróci już nigdy, jeśli podróż będzie trudna i niebezpieczna.
Dzieci
zaprotestowały głośno, dziewczynki rozpłakały się a chłopcy posmutnieli. Żadne
dziecko nie wyobrażało sobie, że można żyć bez Babci. I to Babci, która była
Dobrą Wróżką. Co robi wróżka a Dobra Wróżka w szczególności, żadne z dzieci nie
wiedziało dokładnie. Słyszały tylko na co dzień, jak wszyscy ludzie – rodzice,
dworzanie, służba, ludzie ze wsi – mówili, że Starsza Pani to Dobra Wróżka, że
nie ma drugiej tak dobrej osoby na całym świecie.
Starsza
Pani nigdy nie pozwoliła wyciąć drzewa lub krzewu, zerwać kwiatu i jaskółczego
gniazda, przepędzić głodnych sarenek z buraczanego pola albo dzików,
szukających mroźną zimą jedzenia, jeśli nie było to absolutnie, ale to
absolutnie konieczne. Nie, nie była żadnym ekologiem ani nie należała do
żadnych organizacji, walczących o to, by jak najwięcej na świecie było zieleni,
nawet jeśli w tej walce trzeba by skrzywdzić ludzi. Ona po prostu kochała
wszystko, co było żywe. Każde życie pochodziło od Pana Boga i tylko on mógł nim
rządzić. Tak uważała. Uważała też, że człowiek dostawał od Pana Boga
pełnomocnictwo do zabijania tylko w szczególnych przypadkach. Tak wychowała
swojego syna. Ambroży, gdy był jeszcze młodym księciem, łatwiej mógł zabić na
wojnie wroga, niż wyciąć drzewo w ogrodzie. Tak wychowywany król Ambroży nigdy
nie zabił na obiad żadnego indyka, mimo, że zabijał na wojnie i na polowaniach
ludzi i zwierzęta. Wojna – wiadomo, męska rzecz. To święty obowiązek księcia i
króla, by bronić swojego narodu przez wrogiem. Na to Starsza Pani się zgadzała,
chociaż zawsze i do końca prosiła, by próbować zawrzeć pokój. Ale polowań i
zabijania zwierząt bez potrzeby nigdy nie mogła swojemu synowi wybaczyć.
Gdy
Starsza Pani przygotowywała obiad, to wszystko co żyło, zanim znalazło się na
kuchennym stole - warzywa, owoce, zabite przez służbę kury – było poświęcane,
jakby miało być darem ofiarnym na ołtarz Boga w świątyni. Także każdy kęs
jedzenia, każdy okruszek chleba nie mógł się zmarnować, nie można ich było wyrzucić,
bo Starsza Pani uważała, że są święte.
Starsza
Pani miała różne role do spełnienia w swoim długim życiu. Kiedyś była śliczną
księżniczką, potem była żoną Króla Eryka, była Mamą księcia Ambrożego, była
Straszą Panią dla swojej służby, Królową dla swoich poddanych, Dobrą Sąsiadką
dla innych królowych, Dobrą Wróżką dla wszystkiego co żyje i Najukochańszą
Babcią dla swoich wnuków. Te dwie ostatnie role Starszej Pani dzieci lubiły
najbardziej.
Jak
była Babcią czytała wnukom bajki i opowiadała o tym, jak dawniej się żyło,
kiedy nie było telefonów, samochodów, telewizorów i supermarketów. Zresztą
wtedy prawie niczego nie było i dzieci długo nie mogły zrozumieć, jak można
było żyć w takim świecie. Dopiero słuchając opowiadań Babci, przekonały się, że
być może wtedy żyło się nawet lepiej niż dziś. A na pewno nie gorzej i na pewno
o wiele ciekawiej. Tyle się wtedy działo niezwykłych spraw, wszystko było
wspaniałe i zadziwiające. Zrobienie najprostszej rzeczy było niesłychanie
skomplikowane. Na przykład nie było gwoździ ani śrub. I jak można było wtedy
zrobić stół? Dzieci nie wiedziały. Nie było też tworzyw sztucznych, z których
teraz jest wszystko zrobione, nie było żarówek, nie było kuchenek gazowych,
kranów z wodą w domu, lodówek, pryszniców, ciepłych kurtek, a każdy miał tylko
jedne buty i to liche.
Wtedy,
żeby żyć, najlepiej było być wróżką. Dlatego pewnie Babcia została Dobrą
Wróżką. Tak dzieci myślały, bo inaczej nie mogły sobie wytłumaczyć, jak Babcia
umiała sobie ze wszystkim dać radę. No, chociażby z wykształceniem ich Taty,
jak nie było wiecznych piór i komputerów. Ani wikipedii.
Babcia
jako Dobra Wróżka umiała zrobić dla dzieci wiele najróżniejszych niespodzianek.
Można je było potem nazywać nawet cudami. Umiała upiec na starym, kaflowym
piecu, o którym dzieci nie wiedziały nawet, że jest piecem, wspaniałe placki.
Miesiła rękami ciasto, formowała cienkie placki i kładła je na rozżarzoną
blachę pieca. I czegoś tak dobrego nie można było kupić w żadnym supermarkecie,
nawet największym. Albo nad wielkim garnkiem z wrzącą wodą wyczarowywała z
ciasta dziwne, białe kule, które tak inaczej smakowały od ciastek z fabryki
cukierniczej. Albo piekła na święta najlepsze serowce. Albo potrafiła uszyć
lalkom najpiękniejsze sukienki. Albo opowiadała najdziwniejsze historie z
dawnych lat. Albo śpiewała pieśni, jakich już nikt nie pamiętał. Albo, albo,
albo.. Tych albo było bardzo, bardzo dużo. Każdy dzień zaskakiwał dzieci wciąż
nową niespodzianką, której autorką była Babcia.
Babcia
zawsze pachniała jakimiś tajemnymi zapachami, ni to kwiatów, ni to liści, ni to
skoszonej trawy. Były to zapachy piękniejsze od zapachu Chanel, Armaniego,
Versace i Dolce & Gabana. Dzieci uwielbiały wtulić się w suknie Babci i
zadurzyć się tymi dziwnymi zapachami.
Myśli
Babci, gdy była sama lub się na chwilę zamyśliła, patrząc w górę, nad głowami
dzieci, biegły zawsze gdzieś wysoko i tam łączyły się z czymś Ogromnie Ważnym.
Najpewniej był to Bóg, bo tylko on tak Ważnym być potrafi, ale tego Babcia nie
mówiła. Wtedy nic nie mówiła. Milkła a dzieci trochę przestraszone, trochę
zdziwione, czekały na powrót myśli Babci na ziemię.
Babcia
mówiła, że tak nabiera siły do życia.
Nadszedł
jednak czas, gdy Myśli Babci były nieobecne wśród dzieci przez większość dnia.
Gdy wracały, Babcia mówiła, że przychodzi czas, by wyjechać, by odejść. I nie
pomagały protesty i płacze dzieci.
Wreszcie,
niestety, nadszedł ten dzień, kiedy Babcia wyjechała. Tak naprawdę umarła, lecz
tylko starsze dzieci to rozumiały. Mniejsze nie wiedziały, dlaczego babcia nie
odpowiada na pytania, dlaczego się nie uśmiecha i dlaczego w tę daleką podróż
jedzie w dziwnej skrzyni i jeszcze dziwniejszej karecie.
Za
karetą szedł Król Eryk i bardzo wiele ludzi i wszyscy bardzo płakali. Dzieci
też płakały, chociaż niektóre płakały dlatego, że inne płakały. Ale tak jest z
dziećmi. Gdy mogą rozumieć, to nie rozumieją, gdy rozumieją, to już nie są
dziećmi.
Kot
Horacy lubił Starszą Panią, tak jak lubiły ją wszystkie zwierzęta i rośliny.
Bardzo przeżył jej śmierć i przez wiele dni nie wychodził z kryjówki. Przestał
nawet łowić myszy, ale tylko na jakiś czas.
Że
nie był to czas stracony, można się było przekonać po latach, gdy ktoś za szafą
znalazł wydrapane na ścianie poniższe słowa.
Mkną
lata chyżo, czas nas nie rozumie,
Z
modlitwy naszej drwi śmierć niepobożna.
Kroków
starości wstrzymać nikt nie umie
I
zmarszczek z czoła usunąć nie można.
Nikt
nie wie, która modlitwa przyjęta,
Jaką
ofiarą Bóg się da przekonać.
Choćby
twa droga cała była święta
Niechbyś
najświętszy i tak przyjdzie skonać.
Tak
przyjaciele. Czas dla nas niedługi.
My
wszyscy, którzy chleb jemy powszedni,
Przez
Styks musimy podjąć się żeglugi,
Czyśmy
królowie, czy kmiotkowie biedni.
To
nic, że nie ma u nas krwawych wojen
I
że nas morza nie pochłonie głębia:
Na
próżno szatą ciało chronisz swoje,
Od
wiatru, który niczym śmierć wyziębia.
Kiedyś
próg przejdziesz, tak jak inni przeszli
I
gdy krok zrobisz do światła przed tobą,
Ujrzysz
tych wszystkich, co wcześniej odeszli
I
cierpią karę, cieszą się nagrodą.
Porzucisz
dom swój, pracę i rodzinę.
A
drzewa, któreś w swym ogrodzie sadził,
Nie
będą z tobą w ostatnią godzinę.
Chyba
że cyprys, co ci w smutku radził.
Kto
inny weźmie klucze twego domu.
Może
godniejszy. I wypije zdrowie
Tych
co zostali. I nigdy nikomu
O
swoich lękach przed śmiercią nie powie.
Moja wersja Ody 14 Horacego
Piękna bajka o pięknej osobowości człowieka prawie doskonałego. Wierzę,że żyją wśród nas Aniołowie, którzy są nie tylko piękni, ale i dobrzy, inspirujący do lepszego życia.
OdpowiedzUsuńSą a przynajmniej należy w to wierzyć
Usuń